Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anaid
Moderator
Dołączył: 25 Paź 2008
Posty: 450
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Kielc
|
Wysłany: Pon 16:52, 27 Paź 2008 Temat postu: Ulubione cytaty |
|
|
Wiadome . Zapodajemy swoje ulubione cytaty
Ja mam dużo ulubionych cytatów ;x .. Ale to są te najnaj .
`"Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś go nożem. Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy." `
`-Jak mam ci to przekazać , żebyś i tym razem mi uwierzyła ? Nie spisz i nie umarłaś. Jestem przy tobie."
-"Kocham cię. Słyszysz ? Kocham cię! Zawsze cię kochałem i zawsze będę cię kochał."
-"Odkąd cię porzuciłem, nie było sekundy , żebym o tobie nie myślał."
-"Nie wierzysz mi prawda ?... Dlaczego uwierzyłaś w kłamstwa , a nie wierzysz w prawdę?" `
`To jak mam zareagować, na to co się stało?
- Chcę, żebyś wykrzyczał mi w twarz wszystkie wyzwiska, jakie ci tylko przyjdą do głowy, w każdym języku, który znasz. Chcę, żebyś powiedział mi, że się mnie brzydzisz i chcesz mnie rzucić, a ja padnę ci do stóp i będę się czołgać, i błagać cię, żebyś został.
Westchnął.
- Wybacz, ale nie spełnię twojej prośby.
- To przynajmniej przestań mnie pocieszać. Pozwól mi cierpieć. Zasłużyłam sobie na to.
- Nie ma mowy.
Pokiwałam głową.
- Wiesz co, masz rację. Bądź dalej taki miły. Tak chyba jest jeszcze gorzej.
Czekałam na to, co powie. Jego głos przeszedł w szept:
- W odróżnieniu od Jacoba, ja potrafię być szlachetny, Bello. Nie zamierzam zmuszać cię do tego, żebyś wybierała pomiędzy nami dwoma. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Weź ze mnie, co tylko chcesz, albo i nic, jeśli tylko taka jest twoja wola. Nie czuj się do niczego zobowiązana, kiedy będziesz podejmować decyzję.'
'- Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawy, już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki...' Hahaha xD.
`-Black nie nawidze Cie.
-to dobrze.to tez chociaz jakies gorace uczucie. `
`'-Mam w planach duże pranie. To niemal sport ekstremalny.
-Tylko nie wpadnij do bębna.' `
`-Boże -wykrzyczałam
-Co?
-Och...Nic .Wszystko.
-Co dokładnie? -spytał spięty
-Ty mnie kochasz! -Nie mogłam się temu odkryciu nadziwić.`
`-Bello-zamruczał mi do ucha Edward swoim aksamitnym barytonem.-Czy mogłabyś być tak miła i przestać próbować się rozebrać?
-Sam chcesz to zrobić?-spytałam zdezorientowana.
-Nie dziś wieczór-odpowiedział łagodni`.
`"trafiłam do nieba - w samym środku piekła." `
A wasze? ;>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Pon 16:59, 27 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Honey
Administrator
Dołączył: 25 Paź 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:18, 27 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Te co Ty +
"Tak łupnęło- oświadczyła Alice- że myśleliśmy już, iż kosztujesz Belli na lunch, i przyszliśmy zobaczyć, czy i nam się coś nie skapnie".
cała Alice
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madeleine
Człowiek
Dołączył: 25 Paź 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:48, 29 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Sporo tego. Całkiem sporo.
‘- Isabello Marie Swan – wyszeptał Edward z bardzo tajemniczą miną. Sprawiał wrażenie bliskiego obłędu. – Czy naprawdę wierzysz, że porosiłem Volturi o śmierć, ponieważ gryzło mnie sumienie?
- A nie? – wykrztusiłam zdenerwowana
- Owszem, miałem wyrzuty sumienia. Ogromne. Tak ogromne, że nie potrafiłabyś sobie wyobrazić ich mocy.
- No to, co się nie zgadza? Nie rozumiem.
- Bello. – W oczach Edwarda płonął ogień, ale zachowywał spokój. – Pojechałem do Volterry, ponieważ sądziłem, że nie żyjesz. To, czy przyczyniłem się do Twojej śmierci, czy nie, nie było najistotniejsze. Oczywiście, popełniłem poważny błąd, nie potwierdzając u Alice tego, co przekazała mi Rosalie, ale przecież zadzwoniłem do was do domu i Jacob powiedział, że Charlie jest na pogrzebie. Kto jeszcze mógł umrzeć? Jak wysokie jest prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności? Ach… - Zniżył głos do tego stopnia, że nie byłam pewna, , czy trafnie odgaduję co mówi – Los zawsze staje przeciwko kochankom. Nieporozumienie za nieporozumieniem. Już nigdy nie będę krytykował Romea.’
‘- Zanim Cię poznałem, Bello, moje życie przypominało bezksiężycową noc. Mrok rozpraszały tylko nieliczne gwiazdy przyjaźni i rozsądku. A potem pojawiłaś się ty. Przecięłaś to ciemne niebo niczym meteor. Nagle wszystko nabrało barw i sensu. Kiedy znikłaś, kiedy meteor skrył się za horyzontem, znów zapanowały ciemności. Otoczyła mnie czerń. Nic się nie zmieniło, poza tym, że Twoje światło mnie poraziło. Nie widziałem już gwiazd. Wszystko straciło sens.’
‘To bardzo zabawne – moje serce nie bije od niemal dziewięćdziesięciu lat, ale kiedy wyjechałem, nagle przypomniałem sobie o jego istnieniu, a raczej uświadomiłem sobie, że go nie ma. Poczułem się tak jakby je wyrwano. Jakbym zostawił je tu, przy Tobie.’
‘- Bez przesady – W moim głosie pobrzmiewały nutki histerii. – Przecież ja mam tylko osiemnaście lat!
- A ja prawie sto dziesięć. Pora się ustatkować.’
‘- A to dopiero - mruknął Edward. - Lew zakochał się w jagnięciu.
- Biedne głupie jagnię - westchnęłam.
- Chory na umyśle lew masochista.’
"Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno- raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - a mimo to przemija. Nawet mnie to dotyczy"
‘Chyba przyjął z ulgą to, że się nie stawiam.
- Przyrzeknę ci coś w zamian - oświadczył. - Przyrzekam, Bello, że dziś widzisz mnie po raz ostatni. Nie wrócę już do Forks. Nie będę więcej cię na nic narażał. Możesz żyć dalej, nie obawiając się, że niespodziewanie się pojawię. Będzie tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali.
Musiały zacząć mi drżeć kolana, których nadal nie czułam, bo otaczające nas drzewa zadygotały. W uszach zaszumiała mi krew. Głos Edwarda zdawał się dobiegać z coraz większej odległości. Edward uśmiechnął się delikatnie.
- Nie martw się. Jesteś człowiekiem. Wasza pamięć jest jak sito. Czas leczy wszelkie wasze rany.’
"Co za facet! Intrygujący, błyskotliwy, przystojny, tajemniczy... A do tego najprawdopodobniej potrafi ponosić auta jedną ręką."
‘-Martwisz się o nią? - spytałam
-Eee..
Nie był skłonny udzielić mi odpowiedzi.
-Wyjawisz mi co zrobiła żeby zagłuszyć przed tobą swoje myśli?
Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
-Tłumaczyła słowa do "Glory, glory, hallelujah" na arabski. A kiedy skończyła zaczęła od początku, tylko że przeszła na koreański język migowy. ‘
‘- Czego takiego pożądałeś co nie było twoje? - Przecież masz wszystko.
- Ale kiedyś nie miałem Ciebie, nie miałem prawa być z tobą, ale i tak o to zawalczyłem. I jaki jest tego efekt? Sama zobacz - Usiłujesz uwieść WAMPIRA.’
'Dziękuję ci - za nią - za wszystko.'
'Jak on na nią patrzył! Jak ozdrowiały ślepiec, który zobaczył słońce! Jak kolekcjoner sztuki, który odkrył nieznany nikomu szkic da Vinci! Jak młoda matka przyglądająca się noworodkowi!'
'Bello, nie potrafiłbym żyć z myślą, że pomogłem zejść ci z tego świata. Nawet nie wiesz, jak mnie ta wizja prześladuje. - Spuścił oczy ze wstydem. - Twoje ciało, blade, nieruchome... Już nigdy miałbym nie zobaczyć twoich rumieńców i tego błysku intuicji w twoich oczach, gdy domyślasz się prawdy... Nie, tego bym nie zniósł. - Spojrzał na mnie z twarzą wykrzywioną bólem. - Jesteś teraz dla mnie najważniejsza. Jesteś najważniejszą rzeczą w całym moim życiu.'
‘-Pomyśl – odezwałam się – kocham cię bardziej niż wszystkie inny rzeczy na świecie razem wzięte. Czy to ci nie wystarcza?
- Wystarcza – odpowiedział z uśmiechem. – Starczy na wieczność. – I pochylił się, by raz jeszcze pocałować mnie w szyję.’
'Biegłem coraz szybciej, żeby zostawić Jacoba Blacka daleko za sobą'.
'- Tak. Miałem być Alfą.
- Sam nie chciał ustąpić ci miejsca?
- To ja nie chciałem go zająć.
- Czemu?
Skrzywił się, skrępowany moimi pytaniami. Cóż, nadeszła jego kolej na bycie skrępowanym.
- Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego, Bella. Nie chciałem, żeby cokolwiek się zmieniło. Nie chciałem zostać jakimś kolejnym legendarnym wodzem. Nie chciałem nawet zostać wilkołakiem, a co dopiero przywódcą. Sam złożył mi propozycję, ale ją odrzuciłem.
Przez dobrą minutę zastanawiałam się nad tym, co powiedział. Nie przerywał mi. Znowu patrzył w las.
- Sądziłam, że jesteś szczęśliwszy - wyszeptałam w końcu. - Że pogodziłeś się z tym, co się stało.
Uśmiechnął się, żeby podnieść mnie na duchu.
- Bo się pogodziłem. Naprawdę, nie jest tak źle. Czasami to w ogóle jest super - na przykład ta bitwa jutro, supersprawa. Ale na początku czułem się tak, jakby z dnia na dzień wzięli mnie na wojnę, a ja nawet nie wiedziałem, że jest taka wojna. Rozumiesz, nie miałam wyboru, nie miałem jak przed tym uciec. A teraz... - Wzruszył ramionami. - Nawet się cieszę. Mamy robotę do wykonania. Po co wierzyć, że kto inny wszystkiego dopilnuje, skoro sami możemy się tym zająć?
Ku swojemu zaskoczeniu, poczułam nagle do niego głęboki szacunek. Okazał się być o wiele bardziej dojrzały, niż się spodziewałam. Dostrzegłam też w nim coś nowego - coś, co zauważyłam także na ognisku u Billy'ego - wrodzoną godność, bijący od jego osoby majestat.
- Wódz Jacob - szepnęłam, uśmiechając się na dźwięk tych dwóch słów wypowiedzianych jedno po drugim.
Wywrócił oczami.'
‘- Znasz tę historię z Biblii? – spytał znienacka, wciąż wczytując się w pusty sufit. – Tę z królem i dwiema kobietami, które kłóciły się o dziecko?
- Jasne. Król Salomon.
- Zgadza się, król Salomon. – powtórzył. – Rozkazał rozciąć dziecko na pół… ale to był tylko taki test. Że by zobaczyć, kto odstąpi swoją część, byle tylko ocalić malucha.
- Tak, pamiętam.
Spojrzał wreszcie na mnie.
- Bella, już cię nie będę próbował rozciąć na pół.’
‘ Związek ze mną byłby dla ciebie o wiele zdrowszy. Nie byłbym twoim narkotykiem, tylko twoim powietrzem, twoim słońcem.
Kącik moich ust drgnął w smutnym półuśmiechu.
- Wiesz, że nawet kiedyś tak o tobie myślałam? Że jesteś moim słońcem, moim osobistym słońcem? Odganiałeś dla mnie chmury.
Westchnął.
- Z chmurami sobie radzę, ale nie mogę walczyć z zaćmieniem.’
"Nie przejmuj się - szepnął mi do ucha - Gdybym mógł śnić, śniłbym tylko o tobie. I nie wstydziłbym się tego."
"Jeśli ten agresywny dziad się na mnie gapi, mam prawo stchórzyć i opuścić następną lekcję."
"Kocham Cię. Pragnę Cię. Tu i teraz"
"Patrzy na ciebie.. tak... tak... - ciągnął - jakbyś była czymś do zjedzenia."
'Przynieś kajdany, o pani. Jam więźniem twego serca'.
'To niesamowite, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem o czymś, oglądaniem o tym filmów, a doświadczeniem tego w prawdziwym życiu, nie uważasz?'.
'A potem - wyszeptał - powiedziałaś przez sen moje imię. Tak wyraźnie, że pomyślałem najpierw, iż się obudziłaś. Przewróciłaś się jednak na drugi bok, wymamrotałaś moje imię jeszcze raz i westchnęłaś. Zalała mnie fala.. sam nie wiem czego. To było niesamowite uczucie'.
‘-Błagam! - syknął Edward znienacka - Daruj sobie!
-Co? - spytał Jacob szeptem, zdziwiony
-Może byś tak chociaż spróbował kontrolować swoje myśli, co?
-Nikt ci nie każe ich podsłuchiwać - burknął mój przyjaciel, ale wyraźnie się zawstydził -Wynocha z mojej głowy.’
‘Skrzywiłam się, zachodząc w głowę, co też mogłam wygadywać przez sen. Na samą myśl o niektórych możliwościach przechodziły mnie ciarki.
- Cieszę się, że ci się podobało - oświadczył Edward. Jacob otworzył oczy.
- A tobie nie?- spytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Najgorsza noc mojego życia to nie była, jeśli na to liczyłeś.
- Ale z pierwszej dziesiątki już tak, co?
W zadowoleniu mojego przyjaciela było coś perwersyjnego.
- Być może.
Usatysfakcjonowany Jacob przymknął powieki.
- Jednakże- ciągnął Edward- gdybym mógł zamienić się wczoraj z tobą miejscami, nie byłaby to, bynajmniej, jedna z dziesięciu najlepszych nocy w moim życiu.
Jacob spojrzał na niego spode łba, po czym usiadł sztywno, napinając mięśnie.’
'Postaram się myśleć ciszej'
'- Jacob, czy mam pomóc ci zasnąć?'.
"Chcę, żeby wszystko było jak należy. Proszę, błagam, nie zapominaj, że już się zgodziłaś, więc tego nie popsuj. To dla mnie bardzo ważne.
- Nie, tylko nie to - jęknęłam.
- Bądź grzeczna - rozkazał.
Wzięłam głęboki oddech.
- Isabello Swan?
Spojrzał na mnie spoza zasłony swoich nienaturalnie długich rzęs. Jego złote oczy przepełniała czułość, ale jednocześnie udawało mu się świdrować mnie wzrokiem.
-Przyrzekam kochać cię przez całą wieczność - każdego dnia wieczności z osobna. Czy wyjdziesz za mnie? (…)
- Tak.
- Dziękuje.
Wziął mnie za rękę i pocałował każdy z opuszków moich palców, a potem należący od teraz do mnie pierścionek.”
"- Mogłeś do nas zadzwonić- wypomniał szorstko Jacobowi.
Jake uśmiechnął się szyderczo.
- Sorry, ale nie znalazłem żadnych pijawek w książce telefonicznej"
‘- I nie wiem, do czego mógłbyś się jej przydać. No, chyba że skoczysz po przenośny grzejnik.
(…) Nagłe wycie zagłuszyło na moment nawałnicę. Zakryłam uszy dłońmi. Edward nastroszył brwi.
- To nie było konieczne - wycedził. - A ten pomysł jest najgorszy z możliwych - powiedział głośniej.
- Lepszy niż twoje - odezwał się Jacon. Drgnęłam zaskoczona dźwiękiem jego ludzkiego głosu. - „Chyba że skoczysz po przenośny grzejnik”! Też mi coś! Nie jestem Bernardynem!’
‘- Wczoraj, kiedy cię dotykałem, reagowałaś z taką... ostrożnością. Miałaś się na baczności. Chciałbym cię spytać, dlaczego. Czy dlatego, że się spóźniłem? Że za bardzo cię zraniłem? Ze zostawiłaś przeszłość za sobą, tak jak o tym marzyłem? Ja... Ja nie miałbym ci tego za złe. Nie podważałbym słuszności twojej decyzji. Jeśli mnie już nie kochasz, po prostu mi to powiedz. Nie oszczędzaj mnie, proszę. A może kochasz mnie jeszcze, mimo wszystko?
- Co za głupie pytanie.
- Głupie czy nie, chciałbym usłyszeć na nie odpowiedź.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego niemal ze złością.
- To, co czuję do ciebie, nigdy się nie zmieni - oświadczyłam z powagą. - Oczywiście, że cię kocham. Nawet gdybyś chciał, nie mógłbyś nic na to poradzić!
- To mi wystarczy - szepnął i wpił się w moje wargi.’
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lilyanne
Quileute
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wichrowe Wzgórza.
|
Wysłany: Nie 18:01, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Pozwolę sobie skopiować niektóre cytaty od Madeleine...
‘- Zanim Cię poznałem, Bello, moje życie przypominało bezksiężycową noc. Mrok rozpraszały tylko nieliczne gwiazdy przyjaźni i rozsądku. A potem pojawiłaś się ty. Przecięłaś to ciemne niebo niczym meteor. Nagle wszystko nabrało barw i sensu. Kiedy znikłaś, kiedy meteor skrył się za horyzontem, znów zapanowały ciemności. Otoczyła mnie czerń. Nic się nie zmieniło, poza tym, że Twoje światło mnie poraziło. Nie widziałem już gwiazd. Wszystko straciło sens.’
‘- A to dopiero - mruknął Edward. - Lew zakochał się w jagnięciu.
- Biedne głupie jagnię - westchnęłam.
- Chory na umyśle lew masochista.’
"Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno- raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - a mimo to przemija. Nawet mnie to dotyczy"
‘Chyba przyjął z ulgą to, że się nie stawiam.
- Przyrzeknę ci coś w zamian - oświadczył. - Przyrzekam, Bello, że dziś widzisz mnie po raz ostatni. Nie wrócę już do Forks. Nie będę więcej cię na nic narażał. Możesz żyć dalej, nie obawiając się, że niespodziewanie się pojawię. Będzie tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali.
Musiały zacząć mi drżeć kolana, których nadal nie czułam, bo otaczające nas drzewa zadygotały. W uszach zaszumiała mi krew. Głos Edwarda zdawał się dobiegać z coraz większej odległości. Edward uśmiechnął się delikatnie.
- Nie martw się. Jesteś człowiekiem. Wasza pamięć jest jak sito. Czas leczy wszelkie wasze rany.’
'Dziękuję ci - za nią - za wszystko.'
'Jak on na nią patrzył! Jak ozdrowiały ślepiec, który zobaczył słońce! Jak kolekcjoner sztuki, który odkrył nieznany nikomu szkic da Vinci! Jak młoda matka przyglądająca się noworodkowi!'
'Bello, nie potrafiłbym żyć z myślą, że pomogłem zejść ci z tego świata. Nawet nie wiesz, jak mnie ta wizja prześladuje. - Spuścił oczy ze wstydem. - Twoje ciało, blade, nieruchome... Już nigdy miałbym nie zobaczyć twoich rumieńców i tego błysku intuicji w twoich oczach, gdy domyślasz się prawdy... Nie, tego bym nie zniósł. - Spojrzał na mnie z twarzą wykrzywioną bólem. - Jesteś teraz dla mnie najważniejsza. Jesteś najważniejszą rzeczą w całym moim życiu.'
'- Tak. Miałem być Alfą.
- Sam nie chciał ustąpić ci miejsca?
- To ja nie chciałem go zająć.
- Czemu?
Skrzywił się, skrępowany moimi pytaniami. Cóż, nadeszła jego kolej na bycie skrępowanym.
- Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego, Bella. Nie chciałem, żeby cokolwiek się zmieniło. Nie chciałem zostać jakimś kolejnym legendarnym wodzem. Nie chciałem nawet zostać wilkołakiem, a co dopiero przywódcą. Sam złożył mi propozycję, ale ją odrzuciłem.
Przez dobrą minutę zastanawiałam się nad tym, co powiedział. Nie przerywał mi. Znowu patrzył w las.
- Sądziłam, że jesteś szczęśliwszy - wyszeptałam w końcu. - Że pogodziłeś się z tym, co się stało.
Uśmiechnął się, żeby podnieść mnie na duchu.
- Bo się pogodziłem. Naprawdę, nie jest tak źle. Czasami to w ogóle jest super - na przykład ta bitwa jutro, supersprawa. Ale na początku czułem się tak, jakby z dnia na dzień wzięli mnie na wojnę, a ja nawet nie wiedziałem, że jest taka wojna. Rozumiesz, nie miałam wyboru, nie miałem jak przed tym uciec. A teraz... - Wzruszył ramionami. - Nawet się cieszę. Mamy robotę do wykonania. Po co wierzyć, że kto inny wszystkiego dopilnuje, skoro sami możemy się tym zająć?
Ku swojemu zaskoczeniu, poczułam nagle do niego głęboki szacunek. Okazał się być o wiele bardziej dojrzały, niż się spodziewałam. Dostrzegłam też w nim coś nowego - coś, co zauważyłam także na ognisku u Billy'ego - wrodzoną godność, bijący od jego osoby majestat.
- Wódz Jacob - szepnęłam, uśmiechając się na dźwięk tych dwóch słów wypowiedzianych jedno po drugim.
Wywrócił oczami.'
‘ Związek ze mną byłby dla ciebie o wiele zdrowszy. Nie byłbym twoim narkotykiem, tylko twoim powietrzem, twoim słońcem.
Kącik moich ust drgnął w smutnym półuśmiechu.
- Wiesz, że nawet kiedyś tak o tobie myślałam? Że jesteś moim słońcem, moim osobistym słońcem? Odganiałeś dla mnie chmury.
Westchnął.
- Z chmurami sobie radzę, ale nie mogę walczyć z zaćmieniem.’
"Jeśli ten agresywny dziad się na mnie gapi, mam prawo stchórzyć i opuścić następną lekcję."
'A potem - wyszeptał - powiedziałaś przez sen moje imię. Tak wyraźnie, że pomyślałem najpierw, iż się obudziłaś. Przewróciłaś się jednak na drugi bok, wymamrotałaś moje imię jeszcze raz i westchnęłaś. Zalała mnie fala.. sam nie wiem czego. To było niesamowite uczucie'.
‘- Wczoraj, kiedy cię dotykałem, reagowałaś z taką... ostrożnością. Miałaś się na baczności. Chciałbym cię spytać, dlaczego. Czy dlatego, że się spóźniłem? Że za bardzo cię zraniłem? Ze zostawiłaś przeszłość za sobą, tak jak o tym marzyłem? Ja... Ja nie miałbym ci tego za złe. Nie podważałbym słuszności twojej decyzji. Jeśli mnie już nie kochasz, po prostu mi to powiedz. Nie oszczędzaj mnie, proszę. A może kochasz mnie jeszcze, mimo wszystko?
- Co za głupie pytanie.
- Głupie czy nie, chciałbym usłyszeć na nie odpowiedź.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego niemal ze złością.
- To, co czuję do ciebie, nigdy się nie zmieni - oświadczyłam z powagą. - Oczywiście, że cię kocham. Nawet gdybyś chciał, nie mógłbyś nic na to poradzić!
- To mi wystarczy - szepnął i wpił się w moje wargi.’
'Biegłem coraz szybciej, żeby zostawić Jacoba Blacka daleko za sobą'.
"- Chętna by zakończyć życie, nie zaznawszy dorosłości - szepnął, jakby do siebie. - Chętna uczynić z młodości zmierzch swego życia. Gotowa wyrzec sie wszystkiego.
- To nie koniec, to dopiero początek."
"- Pomyślałem sobie - ciągnął. - że nada się na symbol mojej osoby, bo jest takie twarde i zimne. - Zaśmiał się. - A w słońcu tak jak ja, mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
- Zapomniałeś o najbardziej oczywistej cesze, która was łączy - wtrąciłam. - Jest piękne.
- Moje własne serce jest równie ciche - stwierdził. - I tak, jak to tu, należy do ciebie.
Poruszyłam ręką, żeby serduszko zamigotało.
- Dziękuję. Dziękuję za oba."
„Trafiłam do Nieba w samym środku piekła”.
„- Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawy, już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki...”
„ - Jesteś tylko człowiekiem – szepnął Edward, znów mnie głaszcząc.
- To najbardziej żałosna linia obrony, jaką w życiu słyszałam.
- Jesteś człowiekiem i Jacob też nim jest, chociaż bardzo chciałbym, żeby było inaczej. I to, zrozum, w wielu aspektach życia daje mu nade mną przewagę, której nie jestem w stanie nad nim zyskać.
- Bzdury! Na to, co zrobiłam nie ma żadnego usprawiedliwienia! On nie ma nad tobą żadnej przewagi…
- Kochasz go – przypomniał mi łagodnie.
Każda komórka w moim ciele rwała się do tego, by móc temu zaprzeczyć.
- Ale ciebie bardziej – wykrztusiłam.
Jeśli chciałam być szczera, nie mogłam mu zaoferować nic lepszego.
- To też wiem. Ale.. kiedy cię opuściłem, Bello, zostawiłem cię z otwartą, krwawiącą raną. To Jacobowi udało się ją zszyć. I po tej operacji pozostał ślad – u was obojga. Nie jestem pewien, czy to taki rodzaj szwów, które z czasem same się rozpuszczają. Nie winię żadnego z was za to, co sam wymusiłem. Mój postępek może mi wybaczono, ale to nie oznacza jeszcze, że nie miały mnie dosięgnąć jego konsekwencje.
- Powinnam była się domyślić, że wynajdziesz jakiś sposób na to, żeby móc próbować wziąć winę na siebie. Proszę, przestań. To nie do zniesienia.
- To jak mam zareagować, na to co się stało?
- Chcę, żebyś wykrzyczał mi w twarz wszystkie wyzwiska, jakie ci tylko przyjdą do głowy, w każdym języku, który znasz. Chcę, żebyś powiedział mi, że się mnie brzydzisz i chcesz mnie rzucić, a ja padnę ci do stóp i będę się czołgać, i błagać cię, żebyś został.
Westchnął.
- Wybacz, ale nie spełnię twojej prośby.
- To przynajmniej przestań mnie pocieszać. Pozwól mi cierpieć. Zasłużyłam sobie na to.
- Nie ma mowy.
Pokiwałam głową.
- Wiesz co, masz rację. Bądź dalej taki miły. Tak chyba jest jeszcze gorzej.
Czekałam na to, co powie. Jego głos przeszedł w szept:
- W odróżnieniu od Jacoba, ja potrafię być szlachetny, Bello. Nie zamierzam zmuszać cię do tego, żebyś wybierała pomiędzy nami dwoma. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Weź ze mnie, co tylko chcesz, albo i nic, jeśli tylko taka jest twoja wola. Nie czuj się do niczego zobowiązana, kiedy będziesz podejmować decyzję.”
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olcia
Moderator
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bełchatów xD
|
Wysłany: Nie 19:52, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
OME ale tego dużo wymieniacie
ja napisze tylo że cała książka to moje ulubione cytaty <ma>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lilyanne
Quileute
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wichrowe Wzgórza.
|
Wysłany: Czw 13:34, 12 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
I po raz kolejny mam WIELKĄ porcję cytatów, które pokochałam ostatnio.
‘Od czasu do czasu zaczynał szybko poruszać wargami, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Za pierwszym razem pomyślałam, że to jakieś drgawki, ale gdy spytałam go o to, wyjaśnił, że śpiewa - zbyt cicho, bym mogła go usłyszeć.’
‘Byłam skorupą, a nie żywą istotą. Byłam jak opuszczony dom skażony dom - w którym przez cztery długie miesiące nie dało się zupełnie mieszkać. Teraz sytuacja nieco się polepszyła - w najbardziej reprezentacyjnym pokoju przeprowadzono remont - ale to był tylko jeden pokój. Żadne wysiłki nie były w stanie przywrócić mnie do stanu używalności. Jacob zasługiwał na coś lepszego niż taką ruderę. Wiedziałam, że mimo wszystko sama go nie przegonię. Za bardzo go potrzebowałam i zbyt wielką byłam egoistką. Może mogłam powiedzieć mu coś takiego, żeby przejrzał na oczy i sam dal sobie ze mną spokój? Zadrżałam na samą myśl o tym.’
‘Byłam niczym osamotniony księżyc - satelita, którego planeta wyparowała w wyniku jakiegoś kosmicznego kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążyłam wokół pustki po swojej dawnej orbicie.’
‘Dopiero leżąc, zdałam sobie sprawę, że minęło więcej czasu, niż przypuszczałam. Nie pamiętałam, jak dawno temu zaszło słońce. Czy nocą w lesie zawsze panowały takie egipskie ciemności? Przez chmury, igły i liście powinna była przecież przebijać się choć odrobina księżycowego światła. Jeśli księżyc był, a najwyraźniej znikł wraz z Edwardem. Akurat dziś przypadało widać zaćmienie - nów. Nów. Szło nowe. Zadrżałam, choć nie było mi zimno.’
‘Przywarłam do auta. Nie miałam jak uciec. Edward pochylił się jeszcze bardziej, nasze twarze dzieliło teraz zaledwie kilka centymetrów. Głęboko w jego oczach żarzyły się iskierki wesołości.
- Powiedz, czego dokładnie się boisz? - zapytał, oszałamiając mnie po raz kolejny samą wonią swojego oddechu.
- Tego, że uderzę o drzewo. - Przełknęłam głośno ślinę. - I zginę na miejscu. I że jeszcze potem zwymiotuję.
Nie pozwolił sobie na to, żeby się roześmiać - pocałował mnie za to we wgłębienie między obojczykami.
- Nadal się boisz? - zamruczał, nie odsuwając chłodnych warg od mojej skóry.
- Tak. - Miałam trudności z koncentracją. - Że uderzę w drzewo. I, że zrobi mi się niedobrze.
Przejechał mi powolutku nosem po szyi, od miejsca, w którym mnie pocałował, aż po brodę. Jego oddech był tak lodowaty, że szczypał niczym powietrze w mroźny dzień.
- A teraz? - szepnął wtulony w mój policzek.
- Bez zmian - wymamrotałam. - Drzewa. Wymioty.
Edward złożył delikatne pocałunki na moich powiekach.
- Bello, chyba nie myślisz, że mógłbym uderzyć w drzewo?
- Ty nie, ale ja tak - odparłam, ale już bez większego przekonania.
Zwęszywszy rychłe zwycięstwo, Edward pocałował mnie kilkakrotnie w policzek, zatrzymując się tuz przed kącikiem ust.
- Sądzisz, że pozwoliłbym na to żebyś się przy mnie zraniła? - Musnął moją rozedrganą dolną wargę swoją górną.
- Nie. - Wiedziałam, że oprócz drzew miałam jeszcze jeden argument, ale zupełnie wyleciał mi on z głowy.
- Sama widzisz. - Nasze wargi dotykały się co chwila - Nie ma się czego bać, prawda?
Poddałam się.
- Nie, nie ma.
Słysząc to, Edward ujął moją twarz w obie dłonie i pocałował mnie nareszcie tak zupełnie na serio, namiętnie, niemal brutalnie.’
‘- Urok, który na mnie rzuciłaś, nigdy nie osłabnie - szepnął. - Więź, która nas łączy, jest niezniszczalna. Nigdy nie trać w nie wiary.
Łatwo mu było mówić!
- Nie powiedziałaś mi w końcu...
- Czego?
- Co jest twoim największym problemem.
- Dam ci jedną podpórkę.
Dotknęłam palcem wskazującym czubka jego nosa. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Jestem gorszy niż Volturi... Cóż, chyba sobie na to zasłużyłem.
Wywróciłam oczami.
- Volturi! Volturi to nic.
Czekał na wyjaśnienia.
- Tamci czy Victoria mogą mnie co najwyżej zabić. Ty możesz mnie zostawić. To gorsze niż śmierć.’
' - Cokolwiek. Cokolwiek, byle nie to. Lepiej byłoby dla ciebie, żebyś umarła. Wolałbym, żebyś umarła.
Odskoczyłam, jakby mnie spoliczkował. Zabolało bardziej, niż gdyby naprawdę to zrobił.
Z falą bólu wezbrał we mnie gniew.
- Może los się do ciebie uśmiechnie - warknęłam, podnosząc się z miejsca. - Może w drodze powrotnej potrąci mnie ciężarówka.'
' - I lubię słuchać bicia twojego serca - powiedział nieco poważniejszym tonem. - To dla mnie najważniejszy odgłos na świecie. Jestem na niego już tak wyczulony, że, przysięgam, wyłapałbym go z odległości kilku kilometrów.'
‘– Powinnam cię przeprosić, ale wcale nie jest mi przykro.
– A mi powinno być przykro, że tobie nie jest przykro, ale też nie jest mi przykro.’
‘Kiedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że mógłbym ją opuścić... Ta myśl była nawet do zniesienia. To dlatego, że sądziłem, że o mnie zapomni i będzie tak, jakby nigdy mnie nie spotkała. Trzymałem się od niej z daleka przez ponad pół roku, przez ponad pół roku dotrzymywałem słowa i nie wtrącałem się w jej życie. Było ciężko - walczyłem ze sobą, ale wiedziałem, że nie wygram. Wymyśliłem, że wrócę tylko po to, żeby... żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tak bym się w każdym razie przed sobą usprawiedliwiał. Gdybym zastał ją szczęśliwą... Wmawiałem sobie, że umiałbym zostawić ją wtedy w spokoju.
Ale nie była szczęśliwa. A ja bym został. Gdybyś miał wątpliwości, tak właśnie mnie przekonała do tego, żebym został z nią dzisiaj. Zastanawiałeś się wcześniej, jakim cudem mnie przekonała... i dlaczego tak bardzo to sobie wyrzuca. Przypomniała mi, jak się czuła po tym, jak ją zostawiłem - jak nadal się czuje, kiedy czasem zostawiam ją samą. Ma wyrzuty sumienia, że sięgnęła po ten chwyt, ale taka jest prawda - nigdy jej tego nie wynagrodzę, ale i nigdy nie przestanę starać się jej tego wynagrodzić.’
‘- Wiesz, że cię kocham - szepnęłam.
- Wiem. - Odruchowo mocniej ścisnął mnie w talii. - A ty wiesz z kolei, jak bardzo chciałbym, żeby to wystarczało.
- Tak.
- Będę zawsze na ciebie czekał, Bella - przyrzekł mi pogodniejszym tonem, wypuszczając mnie z objęć.
Odsunęłam się od niego, czując, że tracę coś niezwykle cennego, i zarazem, że zostawiam przy nim na łóżku jakąś cząstkę siebie.
- Zawsze będziesz miała do wyboru drugą opcję.
Zmusiłam się do uśmiechu.
- Dopóki moje serce nie przestanie bić.
Też się uśmiechnął.’
‘Pod kolanami poczułam gładkość drewnianej podłogi – a potem pod dłońmi, a potem pod policzkiem. Miałam nadzieję, że zemdleję, ale niestety nie straciłam przytomności. Fale bólu, które dotąd smagały tylko moje serce, zalały mnie całą aż po czubek głowy, wciągały w otchłań.
Nie walczyłam o to, by powrócić na powierzchnię.’
stulecia dobiegł końca.'
'Nie widziałam potrzeby, żeby się bać. Nie potrafiłam sobie wyobrazić niczego, czego mogłabym się bać. Była to jedna z nielicznych zalet utracenia wszystkiego, co było mi drogie.'
'Moja pamięć była jak sito. Wzdrygałam się na myśl o tym, że pewnego dnia już nie przypomnę sobie koloru Jego oczu, chłodu Jego skóry, tembru Jego głosu. Nie wolno mi było tych cech wspominać, ale moim obowiązkiem było o nich pamiętać. Dlaczego? Ponieważ, aby dalej żyć, nie mogłam przestać wierzyć, że mój Towarzysz naprawdę istniał. Zbrojna w tę wiarę, byłam gotowa zmierzyć się z każdą odmianą cierpienia.'
'Zastanowiłam się, jak długo jeszcze będę tak cierpieć. Może pewnego dnia, za kilkadziesiąt lat - jeśli ból miał zelżeć kiedyś na tyle, żebym mogła go lepiej znosić - uda mi się ze spokojem wspominać te kilka krótkich miesięcy składających się na najszczęśliwszy okres w moim życiu. Wspominać, wdzięczna za to, że poświęcono mi choć trochę czasu. Że dano mi więcej, niż prosiłam, i więcej, niż na to zasługiwałam. Cóż, może pewnego dnia miało być mi dane tak to oceniać.'
'Jeśli czegoś byłam pewna, to tego, że ukochana osoba potrafi złamać serce. Moje już złamano, rozbito na tysiące kawałeczków. Nie chciałam przechodzić tego po raz drugi.'
'Noc w noc kuliłam się przed zaśnięciem na łóżku, obejmując się ramionami i łapiąc ustami powietrze niczym wyrzucona na brzeg ryba.
Zupełnie sobie nie radziłam.'
'Za kilka sekund miał mnie dopaść. Napięłam mięśnie. Niemal zamknęłam oczy. Gdzieś w tyle mojej czaszki pobrzmiewały echa dalekiego charkotu Edwarda. Jego imię przebiło się niespodziewanie przez wszystkie zapory, którymi do tej pory odgradzałam je od swojej świadomości. Edward, Edward, Edward. Lada moment miałam umrzeć. Było mi już wszystko jedno, czy coś zaboli mnie, czy nie.
Edward, kocham cię.'
'Moje słońce zgasło. Moje serce krwawiło z żalu.'
'Żegnaj, kocham cię - gdybym mogła mówić, tak brzmiałyby moje ostatnie słowa.'
'A potem, tak wyraźnie, jak gdyby groziło mi straszliwe niebezpieczeństwo, usłyszałam głos Edwarda - jego aksamitny szept:
- Bądź szczęśliwa.'
'Tak właśnie się czułam - jakby ktoś umarł. Ba, jakbym to ja umarła. Z odejściem Edwarda nie straciłam jedynie ukochanej osoby - a sama taka strata niejednego doprowadziła do samobójstwa. Straciłam tych ukochanych osób wiele - całą rodzinę - a co za tym idzie, straciłam swoją przyszłość, przyszłość, którą spodziewałam się wśród nich spędzić. Żyłam bez celu, a więc tak, jakby mnie nie było.'
'W końcu ile razy można czyjeś serce przepuścić przez magiel? Mimo że wiele przeszłam, żadne z moich doświadczeń mnie nie zahartowało. Czułam się przeraźliwie krucha, jakby można było mnie zniszczyć jednym słowem.'
‘– Zobaczyłem w twoich oczach, że przyjmujesz moje straszne wyzwanie bez zastrzeżeń. A poinformowałem Cię przecież, że Cię nie chcę! Czy mogłem powiedzieć coś bardziej nieprawdopodobnego, coś bardziej absurdalnego! Potrzebowała Cię każda komórka mojego ciała!
To co mówił teraz, brzmiało nieprawdopodobnie. Tak nieprawdopodobnie, że nadal niewiele do mnie docierało.
Edward, położył mi, dłonie na ramionach. Nawet nie drgnęłam.
– Bello, powiedź mi, proszę, jak to się stało?
Miałam dosyć. Łzy wezbrały we mnie nagłą falą, by niespodziewanie trysnąć na moje policzki.
– Wiedziałam – wyszlochałam. – Od początku wiedziałam, że śnię.
– Ach! Jesteś niemożliwa! – Edward zaśmiał się krótko, sfrustrowany. – Jak mam Ci to przekazać, żebyś i tym razem mi uwierzyła? Nie śpisz i nie umarłaś. Jestem przy Tobie. Kocham Cię. Słyszysz? Kocham Cię! Zawsze Cię kochałem i zawszę będę Cię kochał. Odkąd Cię porzuciłem, nie było sekundy, żebym o Tobie nie myślał. To, co powiedziałem w lesie, było świętokradztwem.’
'Snucie nadziei, które miałyby się nigdy nie ziścić, mogłoby mnie zabić. To nadzieja, obok obcych wampirów, stanowiła dla mnie największe zagrożenie.'
‘Co jeśli Parys był przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem? Jedyną osobą, której mogła zwierzyć się, jak bardzo cierpi po odejściu Romea? Co, jeśli nikt inny tak dobrze jej nie rozumiał i przy nikim innym tak dobrze się nie czuła? Jeśli był współczujący i cierpliwy? Jeśli się nią zaopiekował? Co, jeśli Julia nie umiała sobie wyobrazić bez niego dalszego życia? Jeśli w dodatku naprawdę ją kochał i zależało mu na jej szczęściu?
Co, jeśli… i ona kochała Parysa? Nie tak, jak Romea, to o oczywiste, ale dość mocno, by także pragnąć go uszczęśliwić?’
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|